Równolegle z nami "Klasyczną" robił Grześ z Karolem, zarówno dla Kingi jak i dla Karola była to pierwsza droga wspinaczkowa w Górach. Taterki przygotowały chrzest bardzo rzetelnie; deszcz, grad, pioruny i wodne kaskady. Spłukało Mnicha doszczętnie, wraz z wszystkimi łojantami. Przeczekaliśmy godzinę po burzy i ponownie ruszyliśmy na Mnicha. Tym razem obydwa zespoły bezproblemowo osiągnęły szpiczasty pik.
Zarówno Kinga - dzielnie skończyła drugi wyciąg w ulewny deszczu -jak i Karol, spisali się bardzo dobrze w tych trudnych warunkach i co najważniejsze - nie stracili ducha walki! Wszyscy byliśmy mokrzy i zziębnięci, a mimo to chętnie obydwoje przystali na ponowną próbę zdobycia Mnicha - BRAWO!