Przeżegnawszy sie 4 razy w każdą strone świata i zabrawszy skórzany pasek natarty wężowym łojem wkroczyliśmy z Lechem do Szatańskiej Światyni. Czeluść to mroczna i posępna więc warto być wiekszej ekipie z mocnymi czołówkami. Załoiliśmy 2 drogi, przewieszenie, na pierwszej dość subtelny kruks, na drugiej wiosłowanie po drążkach. To tylko połowa opisu trudnosci bo druga to kurwa mrok i strach, przysiegam że w środku czuć siarką, a pod stanem widziałem odcisk kopyta w litej skale! Dobra koniec żartów, rejon ciekawy, jest jeszcze kilka propozycji ale raczej sporo trudniejszych, z samą perełką na czele! (urobiliśmy po 4 wpinki więc mały sukces jest) Ave!